Krótka, subiektywna recka filmu.
Film pokazuje miejsca, które są niedostępne podczas "normalnego zwiedzania" czyli takiego jakie oferuje się grupom zorganizowanym.
Autor dotarł min. do podziemi szpitala, pomieszczeń, w których leżą ubrania ludzi biorących udział w gaszeniu pożaru reaktora. Poziom promieniowania wynosi tam kilka tysięcy mkrSv/h! Dozymetr na prawdę szaleje.
Oprócz tego ciekawe są zdjęcia z nieskończonych bloków elektrowni, żurawi rzecznych, Oka Moskwy czy składowisk sprzętu biorącego udział w usuwaniu skutków awarii. Jeśli kogoś podnieca zwiedzanie cmentarzy, również znajdzie coś dla siebie. Są to niewątpliwe plusy filmu. Zaliczyć do nich można także niektóre informacje przekazywane w narracji zrealizowanej w postaci napisów. Muzyka, która w trailerze działała niektórym na nerwy, w filmie jest bardziej stonowana i nie drażni.
Oprócz filmu w zestawie na płytach dostaje sie trochę zdjęć, ujęć nie włączonych do filmu oraz zdjęć trójwymiarowych.
Niestety nie obyło się bez minusów, które momentami sprawiają, że traci się "radość" oglądania materiału.
Film został zrealizowany z kamery zainstalowanej na kasku operatora. Jakość obrazu filmowanego obiektywem szerokokątnym jest przynajmniej jak dla mnie wkurzająca. Mam na myśli zniekształcenia - tzw rybie oko, które skutecznie rozprasza uwagę i w oczywisty sposób zakłóca przekaz (przykład "rybiego oka" poniżej).

Materiał nagrany został w rozdzielczości Full HD i tego nie można się czepić - ciekawy efekt daje także perspektywa - wysoko umieszczone oko kamery stwarza iluzję, własnego widzenia - skutkiem tego kiedy kamera przesuwa się np. w pobliżu jakiegoś wystającego elementu, chwilowo łapie się odruch odchylenia głowy, by uniknąć zahaczenia. Wadą jest zachwiana stabilizacja obrazu - wyraźnie "wyczuwalne kroki" operatora objawiające się drgnięciami obrazu i pewna "nerwowość" ujęć wynikająca z ruchów głowy. Część ujęć w mojej skromnej opinii jest zbyt krotka i pobieżna - uniemożliwia "zobaczenie tego co jest do zobaczenia".
Napisy będące narracją także nie sprzyjają najlepszemu odbiorowi całości (być może dzieje się tak w synergii z tym paskudnym rybim okiem, bo zwykle jakoś udaje się czytanie i oglądanie, a w tym filmie jakoś jest z tym pewien problem - przynajmniej miejscami kiedy obraz się zmienia i nie wiadomo na co patrzeć).
Autor odbywa w trakcie materiału dwie rozmowy: pierwszą, z kierownikiem zmiany w sterowni uszkodzonego reaktora (tam raczej trudno się dostać więc można uznać to jako materiał b. ciekawy) oraz drugą, z mieszkającą w strefie starą kobietą. Obie rozmowy byłyby ciekawe, gdyby nie zostały zrealizowane tą samą techniką - z kasku. Problem w polega na tym, że autor stara się jakoś uczestniczyć w rozmowie i w związku z tym potakuje pod nosem - "yhm" a do tego... kiwa głową. Skutek jest taki, że obraz zapiernicza z góry na dół i odwrotnie w tempie powodującym oczopląs.
Ulubionym zajęciem autora (moim nie) było przeglądanie starych gazet, albumów propagandowych itp. Jasne, że to jest jakiś relikt przeszłości i nie sposób go pominąć ale jak dla mnie jest tego deczko za wiele. Komentarze w napisach, które towarzyszą tej kwestii również są monotonne i się powtarzają. Mało interesujące są niektóre ujęcia, podczas których autor namiętnie kontroluje dozymetrem poziom promieniowania licznych odczynników chemicznych znalezionych w jednym z pomieszczeń. Nic ciekawego tam nie znalazł, a czas filmu został zmarnowany. Myślę również, że można było podarować sobie ujęcia z wdrapywania się na różne konstrukcje - za pierwszym razem robi to jakieś wrażenie, kiedy widzi się obraz łudząco podobny do tego, jaki widziałoby się przy samodzielnej wspinaczce. Niestety tego też jest ciut za wiele. Sytuacji nie ratuje nawet przyspieszenie klatkowania.
Zaoszczędzone po wycięciu tych ujęć miejsce można było przeznaczyć na nieco dokładniejsze zobrazowanie Prypeci (w mojej subiektywnej ocenie została potraktowana pobieżnie) lub chociażby współczesnego Czarnobyla i jego mieszkańców, czego w filmie wyraźnie zabrakło.
Generalnie mam wrażenie, że kulawym elementem całości jest brak dobrej koncepcji scenariusza. Odnosi się wrażenie lekkiego chaotyzmu a miejscami braku pomysłu na spójny, usystematyzowany przekaz. Miejsce takie jak Zona daje na prawdę duży potencjał do zrobienia ciekawego i nietuzinkowego materiału - mam wrażenie, że nie udało się go wykorzystać.
Podsumowując - w skali od 1-6 dałbym 3. Film mimo, że momentami ciekawy, do profesjonalnych produkcji raczej trudno zaliczyć. Mimo to warto go zobaczyć. Nie twierdzę jednak, że jest wart swojej ceny.