Co do scenariusza to chyba dawno w soboty nie było zestrzelonego śmigłowca.
Mamy dwie grupy, gdzieś między nimi rozbił się śmigłowiec np amerykański. Oczywiście w środku było coś ważnego, co trzeba zabrać z wraku do swojej bazy(jakaś skrzynka, waliza itp), ale wcześniej trza by wytłuc ocalałą załogę.
Amerykanie idą z odsieczą, RS-y mogą nie dać rady

Proponuję następujące zasady:
- start na wybuch petardy( no w końcu ma być katastrofa ), żadna ze stron nie wie gdzie jest wrak, idziemy na ucho,
- zestrzeleni piloci mogą się bronić jedynie w kole o średnicy 10m,
- ponieważ piloci mają mało miejsca do obrony, mają po 3 "zycia", czwarte trafienie = resp
- aby uratować pilota i wyciągnąć go z wraku (koło 10m śrdn.)któryś z obrońców musi go dotknąć.
Wygrywa ta drużyna, która doniesie paczkę do swojej bazy.
Umiejscowienie baz, respów, pi*oko miejsca katastrofy zostawiam tym, którzy znają ten teren.
Jeśli pomysł się nie będzie podobał, to się nie obrażę
