Husaria najlepszą jednostką wojskową do...IIwojny światowej?

W jednym ze swoich filmów Jędrek z zamku Chojnik powiedział, że husaria została rozwiązana 2 połowie XVIII wieku, ale nie z powodu swojej nieprzydatności na polu walki, tylko z powodu pogarszającego się stanu moralnego społeczeństwa, które dosłownie "schodziło na psy". Nie było więc już wystarczającej ilości zmotywowanych i zdyscyplinowanych kandydatów. Pozwoliłem więc sobie na zagdybanie: kiedy więc husaria faktycznie zestarzałaby się moralnie?
Dlaczego husarze byli tacy wyjątkowi?
Z pewnością nie z powodu skrzydeł. Wszyscy historycy zgadzają się, że zapisane w świadomości społeczeństwa husarskie skrzydła to naleciałość późniejszych czasów.
Husaria jaką znamy była ciężkozbrojną jazdą przełamującą, charakteryzującą się wysoką uniwersalnością, wyszkoleniem, morale oraz perfekcyjnie wybranym ekwipunkiem i taktyką. Gdyby porównywać ją do dzisiejszych formacji, to byłyby to z pewnością jednostki pancerne korpusu marines. Polacy 300 lat przed amerykanami wiedzieli, że nieliczne, ale elitarne oddziały szturmowe są tańsze i skuteczniejsze od wielokrotnie liczniejszych, lecz niewyszkolonych wojsk przeciwnika.
Husaria walczyła i odnosiła zwycięstwa nad szwedzką piechotą, niemiecką rajtarią, ukraińskimi taborami, tatarskimi czambułami. Było to możliwe dzięki różnym taktykom, specjalnie hodowanym koniom, elementom uzbrojenia najlepszym w swojej klasie. Umieli łączyć zachodnią dyscyplinę i siłę ognia ze wschodnią mobilnością i zdolnością manewru. Jej istnienie to najwyższe stadium wschodnioeuropejskiej myśli wojskowej, która niedługo potem (zupełnie niesłusznie) zaniknęła: nieskupiania się na zdobywaniu zamków, których w tym regionie było mało i które nie gwarantowały panowania nad wielkimi przestrzeniami. Zamiast tego dążono do jak najszybszego spotkania w polu i zniszczenia przeciwnika. Różniło się to od zachodniego stylu, który preferował powolne, lecz posiadające dużą siłę ognia regimenty piechoty wspierane dużą ilością dział.
Połowa XVIII w. i wojny napoleońskie
Był to okres zaniku wschodniej myśli wojskowej. Z jednej strony westernizacja Rosji spowodowała przeszczepienie zachodniej taktyki na grunt rosyjski. Z drugiej degradacja i następnie rozbiory całkowicie zahamowały rozwój myśli wojskowej w Polsce, czego efektem było m.in. rozwiązanie chorągwi husarskich. Zaczęto stosować zdyscyplinowane regimenty piechoty strzelające całymi liniami, a następnie idące do szturmu krokiem marszowym. Pod ogniem artylerii kończyło się to dużymi stratami od ognia szrapneli i bagnetów.
Genezą sukcesów Napoleona było skumulowanie ognia armat na punkcie, w którym chciał dokonać przełamania. Oczywiście był to efekt końcowy całej listy przewag armii francuskiej nad innymi: żołnierz francuski miał swój kraj, o który walczył (w przeciwieństwie do Austriaków), do boju szedł nie ze strachu przed własnym kapralem (jak Prusacy), po raz pierwszy był doceniany za osobistą dzielność (czego nie mógł powiedzieć Rosjanin).
Napoleonowi brakowało jednak kawalerii na miarę husarii. Jest cały szereg bitew, w których szarża husarii zakończyłaby bitwę. Piechota, rzadko kiedy okopana i strzelająca do przeciwnika szeregami nie zdążyłaby oddać drugiej salwy do szarżującej husarii. W tym okresie husaria była tym, czego z pewnością brakowało armii Napoleona - jej wyszkolenie, morale, i taktyka wciąż wyznaczałyby najwyższe standardy.
XIX wiek
"Wiek pary i elektryczności" przyniósł zmianę w sposobie prowadzenia wojny - nabrała on niejako "dwuwymiarowości". Wcześniej armia szła linią, dochodziła na pole bitwy, gdzie rozwijała szyki, a po wygranej bitwie znowu linią szła do przodu. Teraz szeroki pobór powodował, że więcej ludzi brało udział w wojnie. Powstawał front - licząca wiele kilometrów linia, wzdłuż której rozstawiały się wielokrotnie liczniejsze niż wcześniej oddziały. Dominowały jednak wciąż oddziały piechoty z poboru. Składały się one z rekruta, który zaledwie kilka miesięcy wcześniej pierwszy raz założył mundur. Niewykształcony, niewyszkolony, rzadko kiedy przekonany o słuszności swojej sprawy, skupiony był tylko na przeżyciu kolejnego dnia.
Takie oddziały nie stanowiłyby żadnej przeszkody dla husarii. Wprost przeciwnie - wydłużona linia frontu sprawiała, że przełamanie linii byłoby jeszcze łatwiejsze. Husaria miała zwyczaj atakować z marszu, nieraz wielokilometrowego. Mogłaby wybrać stosowne miejsce przełamania i uderzyć, zanim przeciwnik byłby w stanie skoncentrować odpowiednie siły. A ponieważ husarii zdarzało się szarżować nawet 10 razy w ciągu bitwy, taki oddział byłby w swoim żywiole.
Wyobraźcie sobie sytuację. Na wasz regiment szturmuje husaria. Nawet jeśli przeżyjecie, to Wasza jednostka jest w rozsypce. A w dodatku macie teraz wrogą kawalerię na tyłach. Po godzinie docieracie do sąsiedniego regimentu, a z tego też został resztki. Co zrobicie? Z artylerii takich wróbli nie ustrzelicie. Jeśli się okopiecie, to husaria przejdzie bokiem. Wasze karabiny i armaty nie mają wyższej szybkostrzelności, niż te sprzed 100 lat. A husaria już w XVII wieku opracowała metody szarży niwelujące straty od ognia.
XIX wiek byłby dla husarii złotym okresem. Rozciągnięta linia frontu, brak odpowiednich środków obronnych sprawiały, że husaria byłaby królem pola walki. Jej manewrowość, uniwersalność, siła przebicia sprawiałyby, że husaria byłaby dla XIX wieku tym, czym elitarne jednostki panzerwaffe dla pól bitewnych 2 WŚ.
I wojna światowa i lata międzywojenne
Początkowo myślałem, że tutaj nastąpiłby koniec husarii. Okopy, zasieki, drut kolczasty, ckm-y i samoloty spowodowałyby, że husaria (a raczej jednostki, które z niej wyewoluowały) szybko zostałaby zdziesiątkowana i rozwiązana. Ale...
To wszytko, z czym nam kojarzy nam się "Wielka Wojna", to elementy zachodniego teatru działań wojennych. Teatru, na którym zachodnia sztuka wojenna znalazła się w ślepej uliczce - duże jednostki piechoty wyposażone w dużą siłę ognia, przystosowane do oblężenia twierdz nie były w stanie pokonać takich samych jednostek po drugiej stronie. Aż do końca wojny żadna ze stron nie była w stanie uzyskać inicjatywy. To wszystko jednak na zachodzie. A na froncie wschodnim?
Na wschodzie nigdy nie doszło do takiej stagnacji. Dłuższa linia frontu, słabsze zaludnienie, mnogość lasów i wzgórz, a później otwarty step uniemożliwiały zamrożenie linii frontu. W efekcie wojska niemieckie weszły głęboko w Rosję, lądując nawet w Finlandii. I znów można by powiedzieć, że byłby to wspaniały teren dla husarii: na terenie Polski możliwość skrytego podejścia, na stepach Rosji otwarte szarże. Oczywiście obecność karabinów maszynowych i umocnień ziemnych wpłynęłoby na taktykę jednostki, ale wciąż byłaby to jednostka wyszkolona do szybkich przełamań, nieuchwytna dla artylerii, zdolna do manewrowania i utrzymywania inicjatywy.
II Wojna światowa
Armie europejskie, będące świadkiem klęski sięgającej XVI wieku zachodniej myśli wojennej (powolne, lecz dobrze uzbrojone jednostki piechoty), zwracają się ku porzuconej 200 lat wcześniej taktyce wchodnioeuropejskiej w jej polskim wydaniu: nielicznych, lecz dobrze wyszkolonych ciężkich jednostek przełamujących. Są tworzone jednostki pancerne, zdolne wytrzymać ogień przeciwnika i manewrować na jego tyłach. I to chyba byłby koniec jednostek husarii, a raczej przeniesienie jej zadań z koni żywych na konie mechaniczne. Od teraz to czołgi miały przełamywać jednostki piechoty i wywalczać inicjatywę. Nie byłoby chyba od rzeczy, gdyby każdy czołg miał z tyłu wymalowanego husarza - w końcu robią one to, co robiła husaria 300 lat wcześniej.
Jeszcze słowo o taktyce:
Taktyka zachodnioeuropejska powstała w XVIw. jako efekt dużego zaludnienia tej części europy i jej rozwiniętego feudalizmu, którego efektem były dziesiątki zamków i zameczków, które trzeba było ciągle zdobywać. Zanik jazdy rycerskiej na rzecz piechoty o dużej sile ognia powodował, że wojny ciągnęły się latami. Nie był to jednak aż tak duży problem: wiosek w pobliżu było mnóstwo, było kogo okraść z żywności, w czym pomagało zdobycie lokalnego zamku. Rozwój technik oblężniczych powodował nasycenie piechoty bronią palną i utworzenie jazdy konnej strzeleckiej - rajtarów. Oraz ich specyficznego stylu walki - karakolu: podjechać-strzelić-zawrócić i tak w kółko. Brak było jazdy przełamującej, a nawet jeśli była, to nieliczna i niedostatecznie wyszkolona - szczytem taktyki był atak ławą.
Taktyka wschodnioeuropejska to efekt zupełnie odmiennych warunków: w naszej części europy osady nie był aż tak częste. Twierdz było mniej, szczególnie w Rosji. Tam nie miałyby czego strzec, bo byłyby nieużyteczne względem wielkich przestrzeni. Przemarsze piechoty z działami i furażem trwałyby miesiącami. Poza tym region był ciągle napadany przez szybkie konne jednostki tatarów, kozaków, i innych półkoczowniczych ludów. Gonienie ich z armatami mijało się z celem. Celem było spotkanie z przeciwnikiem i zmuszenie go do walki. Inaczej atakującego czekała śmierć głodowa, bo nie było kogo okradać ( co zdarzyło się m.in. Witoldowi i Napoleonowi). Preferowano więc konne jednostki.
Wyjątkiem była Polska ze względu na swoje położenie między wschodem i zachodem. Rzeczpospolita przez ponad stulecie miała szereg wybitnych dowódców, którzy byli w stanie połączyć zachodnią dyscyplinę i siłę ognia ze wschodnią szybkością i fantazją. Do tego dodali unikatową taktykę i właściwe uzbrojenie. Efektem był właśnie husarz - jednostka stosująca blitzkrieg na 300 lat przed Guderianem i stawiająca na elitarność i wyszkolenie na 300 lat przed jednostkami specjalnymi.
Dlaczego husarze byli tacy wyjątkowi?
Z pewnością nie z powodu skrzydeł. Wszyscy historycy zgadzają się, że zapisane w świadomości społeczeństwa husarskie skrzydła to naleciałość późniejszych czasów.
Husaria jaką znamy była ciężkozbrojną jazdą przełamującą, charakteryzującą się wysoką uniwersalnością, wyszkoleniem, morale oraz perfekcyjnie wybranym ekwipunkiem i taktyką. Gdyby porównywać ją do dzisiejszych formacji, to byłyby to z pewnością jednostki pancerne korpusu marines. Polacy 300 lat przed amerykanami wiedzieli, że nieliczne, ale elitarne oddziały szturmowe są tańsze i skuteczniejsze od wielokrotnie liczniejszych, lecz niewyszkolonych wojsk przeciwnika.
Husaria walczyła i odnosiła zwycięstwa nad szwedzką piechotą, niemiecką rajtarią, ukraińskimi taborami, tatarskimi czambułami. Było to możliwe dzięki różnym taktykom, specjalnie hodowanym koniom, elementom uzbrojenia najlepszym w swojej klasie. Umieli łączyć zachodnią dyscyplinę i siłę ognia ze wschodnią mobilnością i zdolnością manewru. Jej istnienie to najwyższe stadium wschodnioeuropejskiej myśli wojskowej, która niedługo potem (zupełnie niesłusznie) zaniknęła: nieskupiania się na zdobywaniu zamków, których w tym regionie było mało i które nie gwarantowały panowania nad wielkimi przestrzeniami. Zamiast tego dążono do jak najszybszego spotkania w polu i zniszczenia przeciwnika. Różniło się to od zachodniego stylu, który preferował powolne, lecz posiadające dużą siłę ognia regimenty piechoty wspierane dużą ilością dział.
Połowa XVIII w. i wojny napoleońskie
Był to okres zaniku wschodniej myśli wojskowej. Z jednej strony westernizacja Rosji spowodowała przeszczepienie zachodniej taktyki na grunt rosyjski. Z drugiej degradacja i następnie rozbiory całkowicie zahamowały rozwój myśli wojskowej w Polsce, czego efektem było m.in. rozwiązanie chorągwi husarskich. Zaczęto stosować zdyscyplinowane regimenty piechoty strzelające całymi liniami, a następnie idące do szturmu krokiem marszowym. Pod ogniem artylerii kończyło się to dużymi stratami od ognia szrapneli i bagnetów.
Genezą sukcesów Napoleona było skumulowanie ognia armat na punkcie, w którym chciał dokonać przełamania. Oczywiście był to efekt końcowy całej listy przewag armii francuskiej nad innymi: żołnierz francuski miał swój kraj, o który walczył (w przeciwieństwie do Austriaków), do boju szedł nie ze strachu przed własnym kapralem (jak Prusacy), po raz pierwszy był doceniany za osobistą dzielność (czego nie mógł powiedzieć Rosjanin).
Napoleonowi brakowało jednak kawalerii na miarę husarii. Jest cały szereg bitew, w których szarża husarii zakończyłaby bitwę. Piechota, rzadko kiedy okopana i strzelająca do przeciwnika szeregami nie zdążyłaby oddać drugiej salwy do szarżującej husarii. W tym okresie husaria była tym, czego z pewnością brakowało armii Napoleona - jej wyszkolenie, morale, i taktyka wciąż wyznaczałyby najwyższe standardy.
XIX wiek
"Wiek pary i elektryczności" przyniósł zmianę w sposobie prowadzenia wojny - nabrała on niejako "dwuwymiarowości". Wcześniej armia szła linią, dochodziła na pole bitwy, gdzie rozwijała szyki, a po wygranej bitwie znowu linią szła do przodu. Teraz szeroki pobór powodował, że więcej ludzi brało udział w wojnie. Powstawał front - licząca wiele kilometrów linia, wzdłuż której rozstawiały się wielokrotnie liczniejsze niż wcześniej oddziały. Dominowały jednak wciąż oddziały piechoty z poboru. Składały się one z rekruta, który zaledwie kilka miesięcy wcześniej pierwszy raz założył mundur. Niewykształcony, niewyszkolony, rzadko kiedy przekonany o słuszności swojej sprawy, skupiony był tylko na przeżyciu kolejnego dnia.
Takie oddziały nie stanowiłyby żadnej przeszkody dla husarii. Wprost przeciwnie - wydłużona linia frontu sprawiała, że przełamanie linii byłoby jeszcze łatwiejsze. Husaria miała zwyczaj atakować z marszu, nieraz wielokilometrowego. Mogłaby wybrać stosowne miejsce przełamania i uderzyć, zanim przeciwnik byłby w stanie skoncentrować odpowiednie siły. A ponieważ husarii zdarzało się szarżować nawet 10 razy w ciągu bitwy, taki oddział byłby w swoim żywiole.
Wyobraźcie sobie sytuację. Na wasz regiment szturmuje husaria. Nawet jeśli przeżyjecie, to Wasza jednostka jest w rozsypce. A w dodatku macie teraz wrogą kawalerię na tyłach. Po godzinie docieracie do sąsiedniego regimentu, a z tego też został resztki. Co zrobicie? Z artylerii takich wróbli nie ustrzelicie. Jeśli się okopiecie, to husaria przejdzie bokiem. Wasze karabiny i armaty nie mają wyższej szybkostrzelności, niż te sprzed 100 lat. A husaria już w XVII wieku opracowała metody szarży niwelujące straty od ognia.
XIX wiek byłby dla husarii złotym okresem. Rozciągnięta linia frontu, brak odpowiednich środków obronnych sprawiały, że husaria byłaby królem pola walki. Jej manewrowość, uniwersalność, siła przebicia sprawiałyby, że husaria byłaby dla XIX wieku tym, czym elitarne jednostki panzerwaffe dla pól bitewnych 2 WŚ.
I wojna światowa i lata międzywojenne
Początkowo myślałem, że tutaj nastąpiłby koniec husarii. Okopy, zasieki, drut kolczasty, ckm-y i samoloty spowodowałyby, że husaria (a raczej jednostki, które z niej wyewoluowały) szybko zostałaby zdziesiątkowana i rozwiązana. Ale...
To wszytko, z czym nam kojarzy nam się "Wielka Wojna", to elementy zachodniego teatru działań wojennych. Teatru, na którym zachodnia sztuka wojenna znalazła się w ślepej uliczce - duże jednostki piechoty wyposażone w dużą siłę ognia, przystosowane do oblężenia twierdz nie były w stanie pokonać takich samych jednostek po drugiej stronie. Aż do końca wojny żadna ze stron nie była w stanie uzyskać inicjatywy. To wszystko jednak na zachodzie. A na froncie wschodnim?
Na wschodzie nigdy nie doszło do takiej stagnacji. Dłuższa linia frontu, słabsze zaludnienie, mnogość lasów i wzgórz, a później otwarty step uniemożliwiały zamrożenie linii frontu. W efekcie wojska niemieckie weszły głęboko w Rosję, lądując nawet w Finlandii. I znów można by powiedzieć, że byłby to wspaniały teren dla husarii: na terenie Polski możliwość skrytego podejścia, na stepach Rosji otwarte szarże. Oczywiście obecność karabinów maszynowych i umocnień ziemnych wpłynęłoby na taktykę jednostki, ale wciąż byłaby to jednostka wyszkolona do szybkich przełamań, nieuchwytna dla artylerii, zdolna do manewrowania i utrzymywania inicjatywy.
II Wojna światowa
Armie europejskie, będące świadkiem klęski sięgającej XVI wieku zachodniej myśli wojennej (powolne, lecz dobrze uzbrojone jednostki piechoty), zwracają się ku porzuconej 200 lat wcześniej taktyce wchodnioeuropejskiej w jej polskim wydaniu: nielicznych, lecz dobrze wyszkolonych ciężkich jednostek przełamujących. Są tworzone jednostki pancerne, zdolne wytrzymać ogień przeciwnika i manewrować na jego tyłach. I to chyba byłby koniec jednostek husarii, a raczej przeniesienie jej zadań z koni żywych na konie mechaniczne. Od teraz to czołgi miały przełamywać jednostki piechoty i wywalczać inicjatywę. Nie byłoby chyba od rzeczy, gdyby każdy czołg miał z tyłu wymalowanego husarza - w końcu robią one to, co robiła husaria 300 lat wcześniej.
Jeszcze słowo o taktyce:
Taktyka zachodnioeuropejska powstała w XVIw. jako efekt dużego zaludnienia tej części europy i jej rozwiniętego feudalizmu, którego efektem były dziesiątki zamków i zameczków, które trzeba było ciągle zdobywać. Zanik jazdy rycerskiej na rzecz piechoty o dużej sile ognia powodował, że wojny ciągnęły się latami. Nie był to jednak aż tak duży problem: wiosek w pobliżu było mnóstwo, było kogo okraść z żywności, w czym pomagało zdobycie lokalnego zamku. Rozwój technik oblężniczych powodował nasycenie piechoty bronią palną i utworzenie jazdy konnej strzeleckiej - rajtarów. Oraz ich specyficznego stylu walki - karakolu: podjechać-strzelić-zawrócić i tak w kółko. Brak było jazdy przełamującej, a nawet jeśli była, to nieliczna i niedostatecznie wyszkolona - szczytem taktyki był atak ławą.
Taktyka wschodnioeuropejska to efekt zupełnie odmiennych warunków: w naszej części europy osady nie był aż tak częste. Twierdz było mniej, szczególnie w Rosji. Tam nie miałyby czego strzec, bo byłyby nieużyteczne względem wielkich przestrzeni. Przemarsze piechoty z działami i furażem trwałyby miesiącami. Poza tym region był ciągle napadany przez szybkie konne jednostki tatarów, kozaków, i innych półkoczowniczych ludów. Gonienie ich z armatami mijało się z celem. Celem było spotkanie z przeciwnikiem i zmuszenie go do walki. Inaczej atakującego czekała śmierć głodowa, bo nie było kogo okradać ( co zdarzyło się m.in. Witoldowi i Napoleonowi). Preferowano więc konne jednostki.
Wyjątkiem była Polska ze względu na swoje położenie między wschodem i zachodem. Rzeczpospolita przez ponad stulecie miała szereg wybitnych dowódców, którzy byli w stanie połączyć zachodnią dyscyplinę i siłę ognia ze wschodnią szybkością i fantazją. Do tego dodali unikatową taktykę i właściwe uzbrojenie. Efektem był właśnie husarz - jednostka stosująca blitzkrieg na 300 lat przed Guderianem i stawiająca na elitarność i wyszkolenie na 300 lat przed jednostkami specjalnymi.